Teatr Lektur Szkolnych
„Dziady” cz. II - Adama Mickiewicza - inscenizacja w kinie „Elektronik” Spośród różnorodnej twórczości poety-wieszcza - Adama Mickiewicza - niepodważalnie wzbogacającej dorobek kulturowy Polski - możemy wyłowić cykl dramatów romantycznych, doskonale znany wszystkim i skrupulatnie omawiany w szkole. Mowa o czteroczęściowych „Dziadach”. Doceniane i lubiane (mniej lub bardziej), to niewątpliwie lektury, które warto znać. Poszczególne części, bądź całość cyklu, często są wystawiane przez polskie teatry.
Trzy klasy licealne: 2B, 2E, a także 3A, wzięły udział w jednej z interpretacji dzieł Mickiewicza.
7 listopada w ramach lekcji odbyła się wycieczka do kina „Elektronik”, gdzie uczniowie naszej szkoły zapoznali się z adaptacją sceniczną drugiej części „Dziadów”.
Inscenizacja rozpoczęła się recytacją jednego z aktorów wiersza „Upiór”, który otwiera tę część dramatu. Od początku spektakl opierał się na tajemniczości i nastrojowości, niejednokrotnie przyprawiając o dreszcze. Moim zdaniem, aura, która towarzyszyła aktorom, a także urozmaicający element audiowizualny (na przykład przedstawiający obraz Józia i Rózi), rodem z galerii sztuki nowoczesnej, rekompensowały inne niedoskonałości przedstawienia. Kwestie aktorskie można by podzielić na trzy kategorie - te czytane prosto z dramatu - wypowiedzi Guślarza, te wyuczone na pamięć, na przykład fenomenalna otwierająca sztukę recytacja wiersza, a także nagrane wcześniej wypowiedzenia. Uważam to za ciekawy zabieg, który przyciągał uwagę widza. Elementem skromnej scenografii był zawieszony ekran, który imitował okno. Wyświetlano na nim postaci, które nie uczestniczyły fizycznie w wystawianym utworze - na przykład Widmo. W ten sposób o wiele lepiej można było wprowadzić odbiorców w upiorny nastrój, który zapewniały na przykład: zarys postaci w jaskrawych kolorach, zniekształcone obrazy, pojawiające się przy akompaniamencie piorunów. Grozę, tajemniczość budowało także światło - nieustannie przygaszone. Całość odbywała się w półmroku, niekiedy przerywanym przez błyski.
Jednakże brak ruchu na scenie, statyczność aktorów, których gra w większości polegała jedynie na tym, że po prostu tam stali, w dodatku tyłem do widza, sprawiała wrażenie amatorszczyzny - a nie artyzmu. A przecież to aktorzy-artyści nadają sztuce sens, charakter, przyciągają uwagę i mają kluczowy wpływ na odbiór dzieła - nie tylko sam scenariusz i idea. Widzów rozpraszał także zawodzący mikrofon, a nudę dopełniały niektóre, niestety, monotonne wypowiedzi.
Podsumowując - zaprezentowany względnie ciekawy pomysł na wystawienie drugiej części „Dziadów”, został przytłumiony jego realizacją. Po przedstawieniu nadszedł czas na wystąpienie jednego z aktorów, który opowiedział o życiu i twórczości Adama Mickiewicza. Odbiór, cóż, większość uczniów w trakcie wystąpienia osiągnęła apogeum znudzenia i marzyła jedynie o wyjściu z sali, co zauważył nieco zirytowany prelegent.
Jednak - jak zwykle bywa - wśród widzów znalazła się grupa osób z entuzjazmem oceniających całość spektaklu, co nie skazuje występu na stuprocentową porażkę.
Reasumując - uważam, że z każdego kontaktu ze sztuką, nieistotne czy elitarną, czy też masową, udaną, czy niefortunną, można wyciągnąć stosowne przemyślenia, wnioski na przyszłość. Natomiast
druga część „Dziadów”, jako lektura obowiązkowa i wracająca niczym mantra, może nas jeszcze zaskoczyć – choćby pojawieniem się na egzaminie maturalnym.
Uwagami podzieliła się Wiktoria Wojciechowska z klasy 2E